Armagedon, czyli laczki w stylu "Converse"!

Nigdy nie byłam i nie będę przeciwniczką letnich klapek, które pozwalają nam na jakiś rodzaj ochłody w upalne lato. Jednak wszystko ma swoje granice i modowiański umiar. To co kiedyś już zobaczyłam totalnie mnie rozbroiło. Niestety, w ten negatywny sposób. I tak oto postanowiłam napisać o klapkach w wersji...Converse. 



Converse to moja miłość. Kocham je z każdą odsłoną bardziej i bardziej, co zapewne nigdy się nie zmieni, bo są to buty, które po prostu mają to coś i koniec i kropka. Wystarczy wypowiedzieć słowo "Converse", a już czuć zewnętrzną i wewnętrzną niezmierzoną ekscytacje, która sięga zenitu, gdy tak jak Modowianka się je ogląda wszędzie i codziennie. Na całe szczęście nie do tego stopnia, by wydać grubą kasę na firmówki. Tak, przyznaje się do kupowania modeli pokrewnych. Niech Wam będzie. Ale fajnie mi z tym! ;)



Wracając do klapeczek... to całkowite converswoe pudło. Nie chce być jakimś wrednym krytykującym wszystko chochlikiem, ale w moim odczuciu klapki a'la Converse wypadają wyjątkowo blado. Po prostu tandetnie i tanio.  A do tego ta jedna myśl, która chodzi mi cały czas po głowie, gdy oglądam te... obrazki. Dobra, zdradzę Wam ją. Te oto klapeczki w mojej głowie wyglądają sobie jak zwykłe dziadkowate laczki, które zakłada się, gdy nie chce się marnować czasu na zakładanie normalnych butów. Ah, wolałabym stracić ten czas... i ubrać tradycyjne Converse. 





Powiem Wam, że bardziej przekonują mnie te poniższe sandałki ;) 



Komentarze

Popularne posty