Olympic dream!

Cóż, to było do przewidzenia. No bo co ? Olimpiada w Londynie. Wszystko i wszyscy muszą na tym skorzystać. Jak się okazuje faszyn jest zawsze pierwsza do takich ciekawych sportowych przedsięwzięć. Pamiętacie Euro 2012 ? Uh, któż by nie pamiętał! Głupie pytanie. Na tę imprezę również posypały się modowe kolekcje. T-shirty, spodnie, spódnice, sukienki, torebki, buty... jednym słowem było wielkie BAAM! Teraz inaczej być nie może. O, w żadnym razie! Trzeba łapać okazję za ogon i dusić niczym cytrynę. Producenci już się postarają, by ta okazja, była ich złotą, a raczej funtową okazją. 





W takich dziarskich momentach ważne jest "szczęście", które wówczas dzieli się na: szczęściątko, szczęście i szczęściogodzille. I ten ostatni najlepszy różowy etapik osiągnęła marka "Loriblu", która zaprojektowała oryginalne i odważne sandałki na botycznym szpikulcu. Na pewno są cholernie niepraktyczne i niewygodne. Sądzę, że zarówno sportsmenki jak i kibicki w takich na rozgrywki nie przybędą... za to można się lansić na ulicach, a co najważniejsze nie są to "jakieś tam sandałki"! To "oficjalne sandałki olimpijskie"! Ah, naprawdę warto kupić je po to, by zakładać je co cztery lata. W każdym razie pomysł na nachapanie się świeżego smalcu całkiem niezły... 






Ja naprawdę lubię modowy biznes czy przemysł. Jak kto woli. Ale... od patrzenia na ełrowe, łorld kapowe, a teraz na olimpiadowe dzieła chce mi się kichać. Tak między nami. Trochę kiczu i tandety być musi. Wiadomo staniki nie latają i pupska nie urwało... cóż. Może po Olimpiadzie zaczną latać i się urywać ?

Komentarze

Popularne posty