Trzeba iść do siebie.

Witam, po dłuższej przerwie, która pomogła mi wrócić do szeregu. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tak czy inaczej nie jestem tu po to, by rozpisywać się o swoich uczuciach i powodach nieobecności.
Dzisiaj chciałam pokrótce przedstawić, pokazać Wam dzieła pewnej młodej polskiej artystki - Marty Litarowicz, która dzięki swojemu talentowi i zmysłowi artystycznemu wygrała zacne stypendium Art&Fashion Festival w Poznaniu. Tak, tak. Brawska się należą jak nic, bo przeca artystów am trzeba i to bardzo bardzo trzeba, bo artyzm się ceni, zwłaszcza u nas w Modzie Polskiej, która ma w pupie Louboutina... bo przecież lepsze są sandały. Rzecz jasna do skarpet. Koniecznie, koniecznie. Uciekam od tematu, a niech mnie drzwi ścisną.
Otóż Marta specjalizuje się w ręcznym robieniu biżuterii i wszelkich tkaninowych i zacnych ozdóbek, których by się nikt nie powstydził.





Bransoletki, kwiatuszki, opaski, broszki... wszystko to znajdziecie i Martuśki naszej Polki, którą uznałam za swojska młoda babkę, bo ma talent, bo czuję z nią więź sięgająca ptaków, kokardek i brokatu. Patrząc na dzieła takich osób zastanawiam się dlaczego ak mało, dlaczego tak mało młodych artystów m szanse na rozwój ? Kokurka wodna, aż mnie w obojczyku strzyka, że w Polsce poparcie dla młodych talentów, które mogą nas wyciągnąć z bezgustnych czeluści rozpaczy, jest tak niskie.
Wracając znowuż do Marty, to dzieła tego dziewczęcia pokazują nam, że nic nie musi szokować, być "creepy", być wtf ?" albo "lol", by zauroczyć. Wystarczy klasyka połączona z pewnym wyobrażeniem, z wyobrażeniem własnego ja. Kluczem do artystycznego "peace" jesteśmy własnie my sami. I to w nas samych trzeba drogi szukać... widzicie ? Wcale nie trzeba zapieprzać na autostradę... buja! ;)









http://www.picapica.co/  ;)

Komentarze

Popularne posty